WORK
WORK1
- Wytrzymam, wytrzymam – Powtarzała niczym mantrę, otwierając
oczy na odgłos Metalicy, wydobywającej się z jej smartfona.
Trzecia nad ranem, to nie najlepszy czas na wstawanie.
To już drugi tydzień z rzędu, w którym Marlena nie przesypiała
całej nocy. Dawno minął czas euforii, która początkowo, była
niczym insulina dla cukrzyka.
Walczyła sama ze sobą, przekładając się na drugi bok.
Nie wstaję, pieprze te 7,5 funta, nie wstaję i basta! - Darła się
na siebie w myślach.
Była przekonana, że jej nie zwolnią. Gdyby nie fakt, iż
potrzebowała tych pieniędzy, które przeznaczała na załadowanie
Oysterki i telefonu, dałaby sobie spokój z tą pracą.
Praca na Fullham Brodway nie należała do ciężkich. Sprzątanie
zajmowało jej półtorej godziny.
Pozostawało jej jeszcze mnóstwo czasu na kawę, śniadanie i
ploteczki. Do stołu zasiadali w trójkę:
Beata, Hiszpan i Marlena. Włodek, pochłonięty własnymi
przekrętami, przychodził tutaj niezwykle rzadko. Jak już się
pojawiał, to psuł poranną aurę. Drażnił ją z tym swoim
lizusostwem.
To nie było profesjonalne. Poza tym spóźniał się z wypłatą.
Ten fakt stawał się punktem zapalnym ich konfliktów. Od dłuższego
czasu dociskał ją, aby otworzyła własne konto, a to już nie było
takie proste w jej przypadku – ciągle nie posiadała meldunku.
Dobroduszny Łysy, jak zwykle ruszył jej z odsieczą, użyczając
jej swojego konta.
Całkiem niedawno odkryła, iż Włodek zamiast obiecanych 7,5 funta
za godzinę, płaci jej 4, 5 funta i ciągle nie miała pieniędzy za
zeszły tydzień. Wychodziło na to, że pierwszy tydzień pracowała
gratis.
- Czy ja jestem organizacja charytatywna Włodek ?- Wbiła w niego to
swoje nienawistne spojrzenie, a on jak na złość nie raczył nawet
podnieść wzroku znad kupki papierów.
- Nie bardzo rozumie- Cedził przez zęby, a jego okulary zsuwały
się na czubek nosa.
- Obiecałeś 7 funtów!!!! -
- Uspokój się Marlena.-- Odnotowała, iż po raz pierwszy podniósł
głos.
- Zapomniałaś, że firma pobiera ubezpieczenie i podatek??? -
- Posrało cię zupełnie ??? !!! - Teraz to ona wrzasnęła. Zrobiła
to tak głośno, iż Marianna i Witek siedzący tego dnia za barem ,
skierowali w jej stronę zdziwione spojrzenia.
- Jakie ubezpieczenie? Pierwsze słyszę, abyśmy pracowali na
legalu. -
- No wiesz ?- Fuknął niczym urażona dziewica.
- Okradasz mnie z pieniędzy!-
- Nikt cię nie okrada i nie wrzeszcz tak Marlena!-
- Pracujemy bez umowy! Włodziu ogarnij się z tymi kitami!!!-
- Lepiej weź się do pracy – Zarządził wstając od stołu.
- Została ci damska toaleta, a tam jest mnóstwo luster!-
Mnóstwo, trudno było się z nim nie zgodzić. Resetowała się
tańcząc przy muzyce. Słuchawki odcinały ją od świata
zewnętrznego. Doszła do punktu w którym zupełnie nie zdawała
sobie sprawy, że nadal przebywa w damskiej toalecie. Wyobraźnia
poniosła ją na estradę. Darła się przekrzykując wokalistę.
Przeskakując z jednego zlewu na kolejny, straciła całkowicie
orientację.
Zeskoczyła na posadzkę w półobrocie i … Wtedy spostrzegła
Wiktora.
Jak ona się przeraziła….
- Długo tutaj stoisz???-
- Na tyle długo, aby prosić cię o bis- Obserwowała jego
rozbawienie nie było jej do śmiechu.
Jak mógł??? No, jak mógł tak stać i gapić się na rozśpiewaną
sprzątaczkę???
- Dobra, powiem ci wszystko, ale pod warunkiem, że nie
zaprzestaniesz tańczyć i śpiewać!-
- Co to za warunki Wiktor???? Jesteś zboczonym podglądaczem!-
- Przepraszam, ale dzisiaj pojawiłem się tutaj po to, aby zawiesić
plan dla obsługi- Wskazał ręką na szklaną gablotę.
- Powinienem poinformować cię już dawno. Mamy tutaj monitoring. Po
pierwszym występie trzy tygodnie temu, stwierdziliśmy z Marianną,
że jesteś dobra w tym co robisz. Postanowiliśmy cię nie
wtajemniczać. Przepraszam za siebie i panią menager-
Dopiero teraz ryknęła niepohamowanym śmiechem. Jej odrealnienie
stało się kinem, dla znudzonej kadry. Przypomniała sobie taniec z
mopem, zawieszkę na drzwiach i śpiew do przeogromnych luster –
niezły film, pomyślała.
- Słuchaj, jak skończyłaś to może wejdziesz na sekundę do
biura. Mamy dla ciebie propozycję.-
- Jaką propozycję??? Chcecie się podłączyć do chórku ????-
- Przyjdź-
1
Praca
Bardzo fajnie się to czyta, ale jednocześnie cieszę się niezmiernie, że nie muszę (przynajmniej na razie) nigdzie emigrować.
OdpowiedzUsuńO tak masz sporo szszczęścia
OdpowiedzUsuńZnajome klimaty. Ja co prawda od razu trafiłam do normalnej, oficjalnej znaczy się pracy, ale od znajomych słyszałam różne historie jak to swoi potrafią wykorzystywać.
OdpowiedzUsuńCiekawe masz pióro;)
Wszędzie gdzie są ludzie tworzą kosmiczne problemy
UsuńTrzeba czasu aby przejrzeć człowieka