I”LOST1
I”LOST1
Nie znała tej okolicy
zupełnie. Przesiadała się już trzeci raz metrem. Na którejś ze
stacji spotkała w metrze muzułmankę, która próbowała dostać
się na górę po schodach zjeżdżających w dół. Dzień był
upalny, a ona w sukmanie kończącej się na kostkach i twarzą
schowaną pod grubym materiałem walczyła z przeciwnościami losu.
Ktoś na nią pokrzykiwał, ktoś inny pobiegł z pomocą i wtedy
nieoczekiwanie doszło do wypadku. Kobieta wywinęła takiego orła,
iż wylądowała na samym dole z odkrytym tyłkiem i twarzą. Pewnie
mąż ją pogna- pomyślała Marlena, widząc tłum nagrywający
zdarzenie. Wypadek rozbawił całą publikę, nie śmiała się tylko
leżąca na schodach muzułmanka. Autobus ciągle nie podjeżdżał.
Pozostawało jej dotrzeć do dzielnicy, w której mieszkał Bob.
Zaczynała się niecierpliwić. Nie przypuszczała, że podróż
zajmie jej tyle czasu. W zapasie pozostało jej ostanie trzydzieści
minut, które przewidziała w grafiku na błądzenie.
Wysiadła w dzielnicy domków
jednorodzinnych. Czuła się jak przegrana. Nie miała pojęcia, jak
trafić do domu Boba. Wykonywała do niego już trzeci telefon.
- Kiepsko mówisz po angielsku
– Skwitował jej wysiłek.
- Dokładnie! - Pozostawało
jej się z tym pogodzić.
- W tym akurat nie jestem
najlepsza. Za to w sprzątaniu jestem perfekcjonistką. - Skromność,
tak mi dali na imię – pomyślała z ironią o własnej postawie.
-
Mirror2
!!!- Bob od
piętnastu minut stał
się głośno mówiącą nawigacją. Zauważyła
wreszcie ten
sklep z lustrami. Tuż za nim ciągnęła się aleja, oddzielająca
dzielnicę domków jednorodzinnych od ruchliwej drogi przejezdnej.
Dostrzegła
też mężczyznę, który do złudzenia przypominał jej Irka
Krosnego.
Stała
teraz na wprost niego. Bob przypominał jej raczej diabła, a nie
jakiegoś tam Krosnego.
Czarny,
jak smoła Hindus w ciasno opinającym , jego anatomię dresie,
strzelał perlistym uśmiechem, chyba w jej stronę ? Nawet co do
tego nie miała pewności, bo nadal bała się spojrzeć w jego
czarne, jak smoła oczyska….
- Myślałem, że już nigdy
do mnie nie zawitasz- Powoli przyzwyczajała się do jego szpetoty.
Ostatecznie to nie każdy może być tak piękny jak ona –
pomyślała rozbawiona.
- Przerwałem yogę, żeby cię
tutaj naprowadzić – Jego napięte do granic możliwości ciało
robiło wrażenie.
- Jak się ma 70 lat, to
trzeba o siebie dbać – Dodał rozbawiony. Spostrzegła, że
przemawia do niej powoli. Poczuła się, jak niepełnosprawna, a
nawet legitymacji nie posiadała.
- Bob, może nie mówię
najlepiej po angielsku, ale rozumie cię perfekcyjnie – Napomknęła.
- Nie mówię wolno, dlatego
abyś mogła mnie dobrze zrozumieć. Nie mam połowy języka-
Na potwierdzenie tego faktu,
wystawił narząd na zewnątrz, tak, aby mogła mu się dokładnie
przyjrzeć. To co odstręczało ją od chirurgii, to właśnie
ekshibicjonizm.
- Możesz go schować –
Bąknęła zniesmaczona.
- Nie podoba ci się ?-
1
Zagubić się
Hmm , trochę to dwuznaczne :))
OdpowiedzUsuń